r e k l a m a

Dominisia potrzebuje naszej pomocy


"Jeśli umrę, to co się ze mną stanie?" – czas tylko do połowy grudnia! Ratujmy Dominisię!

 

fot
 fot

Oddział onkologii dziecięcej – sterylny zapach szpitala, chemii i strachu. W środku dzieci z łysymi główkami, którym przyszło toczyć najdramatyczniejszą walkę o życie. Wśród nich jest Dominisia – dziewczynka, która nie ma już czasu. Dostała ostatnią szansę...

Sytuacja jest bardzo dramatyczna! Nowotwór dał przerzuty, zabija… Immunoterapia w klinice w Barcelonie to leczenie ostatniej szansy. By się odbyło, do połowy grudnia musimy zebrać niemal milion złotych! Mama dziewczynki błaga o pomoc. Prosimy, przeczytaj jej dramatyczny apel:

“Opowiadam tę historię, przełykając łzy. Trudno jest pokazywać tak straszne zdjęcia i odsłaniać tragedię własnego dziecka. Nie mam jednak innego wyjścia, bo jeśli ratunek nie przyjdzie jak najszybciej, za chwilę nie będzie już kogo ratować…

Moja córeczka ma za sobą lata walki z nowotworem. Neuroblastoma – tak nazywa się przeciwnik, z którym walczymy. Dominika mapy szpitali zna na pamięć, włoski wypadły jej już któryś raz, widok strzykawek czy worków z chemią wciąż jednak przeraża tak samo... 

Dominisia po raz pierwszy zachorowała, kiedy miała zaledwie 2 latka. To był 2014 rok… Moje małe dziecko, które dopiero co rozpoczynało życie, już musiało o nie walczyć. Niski poziom hemoglobiny oraz problemy z prawą nóżką zaniepokoiły lekarzy. Po nitce do kłębka dotarli do diagnozy – najgorszej, jaką może usłyszeć matka. Neuroblastoma IV stopnia z przerzutami do kości i szpiku kostnego. To wtedy po raz pierwszy trafiłyśmy na onkologię – w trybie natychmiastowym. 

W żyły Dominisi lała się chemia. Była podłączona do kroplówek, do specjalnej aparatury, która monitorowała jej stan. Czuwałam przy niej dniami i nocami, sprawdzałam, czy wszystko jest w porządku, czy nic się nie odłączyło. Czuwałam i patrzyłam, jak moja mała ukochana córeczka niknie w oczach, jak wypadają jej włoski, jak boi się i cierpi. 

Jeśli coś można porównać do piekła, to jest to właśnie szpitalna izolatka, w której leży twoje wykończone leczeniem dziecko...

Po dziewięciu cyklach agresywnej chemii zdecydowano się na operację usunięcia guza. Następnie konieczne były megachemia i autoprzeszczep szpiku, by pozbyć się tego, czego nie udało się wyciąć. Ostatnim etapem była immunoterapia przeciwciałami anty-GD2 w klinice w Greifswaldzie. Szpital stał się naszym domem na ponad rok i dopiero po tym czasie usłyszeliśmy tak długo wyczekiwane słowo – remisja. Nowotwór wycofał się! Niestety – tylko na trzy lata…

W lipcu 2018 roku, trzy lata po pierwszym ataku choroby, lekarze potwierdzili wznowę. Nasza historia zatoczyła koło. Dominisia dobrze wiedziała, gdzie i po co wraca. Wiedziała, że znów wypadną włoski i że po raz kolejny spędzi długie miesiące na szpitalnym łóżku. Była starsza, niż za pierwszym razem. Rozumiała więcej. Bała się. Protokół leczenia był niemal taki sam, jak za pierwszym razem. Znowu przechodziłyśmy przez to samo piekło. Po bardzo agresywnym leczeniu szpik był już tak wyniszczony, że konieczny był przeszczep od rodziców. 

Wierzyłam, że tym razem, po jeszcze cięższym i trudniejszym leczeniu, nowotwór wycofa się na zawsze. Niestety wrócił szybciej, niż ktokolwiek się tego spodziewał. Kilka miesięcy temu stwierdzono drugą wznowę nowotworu. Metody dalszego leczenia się wyczerpują, lekarze rozkładają ręce. Czy to tak ma wyglądać koniec życia mojego dziecka? 

Patrzę na Dominisię i wiem, że jeśli będę bezczynnie czekać, za chwilę przyjdzie czas na pożegnanie. Moje dziecko odejdzie… Leczenie w klinice w Barcelonie to ostatnia szansa na ratunek. Mamy już kwalifikację, ale by się odbyło, trzeba za nie zapłacić. Z każdą mijającą godziną boję się coraz mocniej, bo czasu jest bardzo mało…

Nigdy nie sądziłam, że słowa “rak” i “śmierć” będą dotyczyły mojego dziecka. Wolałabym, żeby dotyczyły mnie samej. Niestety nie mam wyboru. Opowiadam naszą historię, by jak najszybciej rozniosła się po kraju i dotarła do serc dobrych ludzi. Jednocześnie błagam Cię o pomoc, by Dominisia żyła. 7 lat to przecież nie czas na umieranie...

Mama

PROSIMY O WSPARCIE: https://www.siepomaga.pl/dominika